Spojrzałem jak durny na Tome który nawet za nią nie poszedł
-Ej ty naprawdę jesteś idiotą..-warknąłem i za raz walnąłem
go i nie zwlekając poleciałem za Justine. Złapałem ją dopiero na zewnątrz.
-Spokojnie, on przecież cie nie zostawi..
-Nie było cię tutaj jak on wielokrotnie to robił... ! –powiedziała. Trzęsła się. Widocznie
bała się że on naprawdę ją zostawi – On już tyle razy mnie…
-Uspokuj się…on cie kocha.
-Ale dlaczego zawsze ma taki problem żeby wybrać, ciągle
pyta czy mu ufam, ale jak przychodzi co do czego nawet nie potrafi na mnie
spojrzeć..-powiedziała i w tym momencie się rozpłakała.
-Ja z nim pogadam..-powiedziałem przytulając ją
-Ja chce do domu….-powiedziała zakrywając oczy. Tak jak
powiedziała tak zrobiła ale to dopiero wieczorem. Ale się porobiło….usiadłem sobie
na zewnątrz i przeczesałem włosy. Nagle przybiegł do mnie Toma zdyszany.
-Gdzie ona jest !? Przleciałem chyba cały budynek..nie mogę…jej
-Pojechała do domu….-wstałem i spojrzałem na niego
-Ja wiem że nie lubisz wybierać jeżeli chodzi o cokolwiek,
ale…..tak właśnie pokazałeś że nie potrafisz zdecydować a jak dla mnie
odpowiedź byłą jednoznaczna..
-Ty nic nie rozumiesz…
-Czy ja wiem. Ja mam poczucie humoru i jestem „głupi” do
czasu, ona płakała, cała się trzęsła…..-powiedziałem i w tej chwili złapałem go
za koszulkę i popchnąłem do tyłu- Powinieneś za nią wtedy biec ! To twoja wina
, teraz nie możesz zwalić tego na nią….
-Ale ja…
-Praca, czy Kath ważniejsza ? Ja wracam do Justi, bo ciul
wie co ona teraz sobie pomyślała, a ty sobie to przemyśl.-powiedziałem i za raz
skierowałem się w swoim kierunku
(?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz